Dyrektywa CAFE postawiła przed producentami aut dostawczych i osobowych wyzwanie w postaci surowych limitów emisyjności CO2, wynoszących odpowiednio 153,6 g/km i 93,6 g/km. Skutki przekroczenia tych wartości są poważne: kary wynoszące 95 euro za każdy gram ponad ustalony próg. Ta sytuacja prowadzi do zwiększenia cen wybranych marek samochodów.
Zgodnie z dyrektywą, od 1 stycznia 2025 roku wprowadzane będą nowe pięcioletnie limity, a kolejne zaostrzenia – takie jak redukcja emisyjności dla samochodów osobowych do 50 g CO2/km – nastąpią po roku 2030. Dla sektora motoryzacyjnego oznacza to ogromne trudności. Wprowadzenie istotnych zmian w technologii pojazdów spalinowych produkowanych od 2025 roku będzie skomplikowane, przy tym rynku nadal obecne są starsze modele. To powoduje, że sprzedaż aut z silnikami benzynowymi i diesla staje się coraz bardziej ryzykowna ze względu na kary grożące producentom. Przewiduje się wzrost cen tych pojazdów, a producenci będą dążyć do zrównoważenia emisji poprzez promowanie aut elektrycznych. W praktyce sprzedaż jednego auta zeroemisyjnego może „zneutralizować” emisję wygenerowaną przez benzynowego SUV-a, co pozwala firmom uniknąć kar.
Spełnienie ambitnych limitów emisji bez znacznej poprawy sprzedaży hybryd typu plug-in (PHEV) i aut elektrycznych (BEV) jest nierealne. Na koniec lipca zarejestrowane było w Polsce 58,7 tysiąca hybryd typu plug-in oraz 63,5 tysiąca samochodów elektrycznych – wynika to z danych „Licznika Elektromobilności” prowadzonego przez PSNM i PZPM. Doświadczenia PKO Leasing wskazują, że proces elektryfikacji transportu w Polsce wymaga poważnych zachęt finansowych. Kluczową rolę odegrał tutaj program „Mój Elektryk”, w ramach którego 95% beneficjentów stanowiły firmy, pozwalając im uzyskać dopłaty do leasingu aut elektrycznych. Niemniej jednak zamknięcie możliwości korzystania z tego wsparcia od września 2023 roku stawia przyszłość elektryfikacji w Polsce pod znakiem zapytania.
Brak kontynuacji wsparcia może sprawić, że producenci będą mieli jeszcze większe trudności w spełnieniu wymagań emisji, co prawdopodobnie przełoży się na wzrost cen aut. Rozważa się wykorzystanie części funduszy z Krajowego Planu Odbudowy na rozwój elektromobilności oraz uruchomienie następnej edycji programu „Mój Elektryk”, aby zapobiec temu scenariuszowi.
Wzrost konkurencji ze strony Chin może również przyczynić się do rozwoju rynku pojazdów elektrycznych. Chociaż ceny aut elektrycznych z Chin są konkurencyjne, nawet po uwzględnieniu ceł importowych do Unii Europejskiej, producenci chińscy dostosowują swoją ofertę do europejskich standardów, rozszerzając ją o hybrydy, co sprawia, że są bardziej atrakcyjni w porównaniu do tradycyjnych modeli europejskich.
Obawy związane z potencjalnymi podwyżkami cen w przyszłym roku mogą skłonić klientów do szybszego podejmowania decyzji o zakupie. Tylko w 2023 roku rynek aut osobowych odnotował ożywienie, a sprzedaż wzrosła o 16% rok do roku w pierwszej połowie 2024 roku, kiedy to sprzedano aż 277 tysięcy nowych samochodów – najwięcej od pięciu lat. Maciej Matelski z PKO Leasing zauważa, że klienci biznesowi, którzy stanowią 70% wszystkich rejestracji nowych aut w Polsce, starają się wymienić flotę przed potencjalnymi wzrostami cen. Wielu z nich widzi brak dopłat do aut elektrycznych jako dodatkowy argument za zakupem auta spalinowego jeszcze w tym roku.
Przyszłość motoryzacji w 2025 roku będzie pełna wyzwań. Prognozy Dataforce przewidują, że tempo wzrostu liczby rejestracji nowych aut w Europie wyniesie jedynie 4%. Wszystko zależy od skali podwyżek – jeśli ceny znacznie wzrosną, wiele firm zdecyduje się na dłuższe użytkowanie obecnych pojazdów, odkładając plany wymiany floty. To może przełożyć się na mniejszy popyt na nowoczesne, niskoemisyjne pojazdy, co stawia producentów przed wyzwaniem spełnienia nowych standardów.