Moja córka prowadzi gabinet kosmetyczny a my wynajem pokoi sezonowo. W tym roku dobrze się zastanowimy czy w ogóle otwierać działalność.
Ceny produktów, usług, rachunki rosną w zastraszającym tempie. I córka i my musimy podnieść ceny bo inaczej po prostu nie zarobimy na swoje. Jeśli podniesiemy ceny to z kolei możemy stracić klientów. Koło się zamyka. Polski ład zabierze z mojej kieszeni kilka tysięcy złotych rocznie i to licząc tak minimalnie. Nikt też nie wie, jakie pity uzupełniać, czy uzupełniać pit 2 czy nie – bo również pracujemy na etacie. Kadry i księgowość łapią się za głowę bo z dnia na dzień weszło kilkaset nowych zasad i wymagań, które nie pokrywają ciągle wielu rzeczy. Inflacja szaleje. Jest taki bałagan, jakiego nie było od początku lat dziewięćdziesiątych. Na polskim ładzie nie skorzysta nikt oprócz tych, którzy pracować nie chcą, ci którzy wiedzą, że państwo i tak im da, więc po co się wysilać.
To smutne, że polityczne zwycięstwo przesłania im dobro społeczeństwa. Teraz jest rozpaczliwa próba ratowania się z wcześniejszego rozdawnictwa. A tacy ludzie jak ja stracą.